Czyli też dla mnie, dla mojego chłopaka i pewnie dla niejednego z Was!
Odkąd wróciliśmy do Polski, nie mówimy prawie nigdy po włosku. Nie poznaliśmy żadnego nowego słówka, a raczej się uwsteczniamy – takie myśli towarzyszyły nam (i towarzyszą) od dobrych paru miesięcy, więc w miarę możliwości chwytamy za włoskie książki, organizujemy sobie wieczory z włoskim filmem, czy najzwyczajniej w świecie piszemy maile z włoskimi znajomymi lub klikamy ćwiczenia na Memrise.
Ale to ciągle za mało.
Trzeba było sprawdzić, co w poznańskiej trawie piszczy i tym sposobem trafiłam na ofertę warsztatów dla różnych poziomów języka organizowanych przez szkołę Dante Alighieri. Kosztują one 36 zł dla słuchaczy szkoły za 1,5 h i 40 zł dla osób spoza szkoły.
Trochę drogo, ale trudno sobie takiej przyjemności odmówić.
Pierwsze warsztaty (bo szykujemy się na kolejne) odbyły się w zeszłą sobotę i wzięły pod lupę fałszywych przyjaciół (falsi amici), czyli słowa brzmiące bardzo podobnie lub identycznie w dwóch (lub więcej) językach a znaczące coś (zupełnie czasem!) innego.
Zajęcia prowadzone były przez uśmiechniętego Włocha z Genui, Marcello, i oprócz nas na sali był jeszcze jeden słuchacz, atmosfera niezwykle intymna, dużo śmiechu i, przede wszystkim, takie lekkie, na luzie, odświeżenie włoskiego.
I tak, o czym warto pamiętać:
· gabinetto to toaleta, więc nie zapraszajmy tam po włosku klientów na rozmowy biznesowe;
· canapa to nie mebel, na którym się wypoczywa, a raczej zioło, dzięki któremu (podobno) się wypoczywa;
· cupa /czyt. kupa/ to nie lepka brązowawa maź, niechętnie przez nas widziana/wąchana, a po prostu przymiotnik: zachmurzona, pochmurna (raz koleżanka Włoszka zwróciła mi uwagę, że moja twarz jest wyjątkowo ‘cupa’, przyznam, że poczułam się nieco dotknięta;P);
· impresa to wcale nie jest obietnica dobrej zabawy, a raczej poważnej pracy (znaczy po prostu przedsięwzięcie lub przedsiębiorstwo);
· firma – każdy piśmienny Włoch taką firmę ma, bo firma po włosku to po prostu podpis;
· panna – u Włochów siedzi w lodówce i słodko się kojarzy :) (bardzo śmietankowo!);
· divano (kanapa) służy do spania/siedzenia choć wcale nie na podłodze;
· a tappeto (dywan) można zawiesić na ścianie, choć arrasy wyszły już z mody;
· włoska coperta /czyt. koperta/ (koc, kołdra) jest na tyle duża by okryć dorosłego człowieka;
· rana we Włoszech nie krwawi a kumka nad stawem (żaba);
· jeśli ktoś na twój widok krzyknie, że niezła z ciebie pupa, to uśmiechnij się, bo zwyczajnie rzucił, że jesteś ładną dziewczyną;
· a na koniec mój ulubieniec, czyli sbirro garbato /czyt. zbirro garbato/, który wcale nie jest garbatym zbirem, a za to dobrze wychowanym gliną, czyli spotkanie z takim w ciemnej uliczce nie powinno przejmować grozą a raczej dreszczykiem emocji…;P!
Przykładów można mnożyć bez liku, aczkolwiek jeśli ktoś ma ochotę wiedzieć więcej, powinien zajrzeć na stronę szkoły Dante i zapisać się na kolejne warsztaty, bo temat wydaje się ciekawy… Sprawdźcie sami!
Rysunek ze strony: http://www.fictionitaliane.com/