Idzie oczywiście za tą matczyną miłością i niesamowitym instynktem obrony maleństwa zmęczenie, podkrążone oczy, niepokój o malucha (i o finanse) i chroniczne niewyspanie, z którym, zdaje się, mamy uczą się żyć (do dziś jest to dla mnie niepojęte).
Posiadanie dziatwy sugeruje również mój wiek (rodzina póki co w większości oszczędza mi przytyków). Tzn. wiek na metryce. Wiek w mojej głowie jeszcze bawi się tą myślą, czasem przekonując, że to już czas, że jestem gotowa i że wcale nie byłoby tak źle, czasem wręcz odwrotnie - podpowiadając, jeszcze poczekaj, jeszcze jest czas na spotkania ze znajomymi, spontaniczne kino, wspólne pieczenie pierników, organizację wyjazdów itd. Oba głosy w mojej głowie mają rację. I w najlepsze ze sobą polemizują, przedstawiając mocne argumenty.
Czego mi zatem potrzeba (brakuje), żeby podjąć decyzję?
- Kandydat na ojca-opiekuna rodziny ✓
- Mieszkanie większe niż 1 pokój + kuchnia ✘(choć jak się nad tym zastanowić, nie jest to rzecz niezbędna, choć przydatna)
- Praca na umowę stałą ✘ (wskazana)
- Wiek (chyba czas!)✓
- Przekonanie, że dam radę ✓ / ✘
- Przekonanie, że właśnie tego chcę ✓ / ✘
Jak pomyślę o tym na chłodno (bo zdaję sobie sprawę, że jednak dziecko znajduje się jeszcze w bezpiecznej sferze planowania), wydaje mi się to zadanie do wykonania, do ogarnięcia, ale gdy tylko pomyślę, że jednak moje dość wygodne życie musiałabym (i pewnie chciałabym) wywrócić do góry nogami, moje ciało by się zmieniło, tematy rozmów, mój czas wolny zapewne zostałby dość ograniczony, mobilność i chęć organizacji coraz to nowych wyjazdów i spotkań musiałabym częściowo przynajmniej odłożyć na bok.
Moja przyjaciółka-rówieśnica, dumna mama 5-miesięcznego malucha, odpowiedziała kiedyś w ten sposób na moją wiadomość, w której pisałam, że smutno mi na myśl, że nie dotrze na spotkanie, które organizujemy od paru miesięcy:
(...)mnie to tak bardzo nie martwi, wiesz, trochę się sortuje priorytety, gdy się rodzi dziecko ;). I nie mówię tego złośliwie, tak po prostu jest, dla mnie to jest spoko, nie tęsknię za swobodą i za nocnymi szaleństwami, bo mam w domu coś, co jest warte tego braku swobody.
I to ostatnie zdanie daje mi do myślenia.