Po grudniowym szczycie dobrej atmosfery, nie pozostaje nic innego jak zjechać ze świątecznej zjeżdżalni wprost do lekko mroźnego a jednak szaro-ciemnego stycznia. I na dodatek trwa on 31 (długich) dni!
To właśnie wtedy zdejmujemy dekoracje świąteczne i pakujemy je w kartony i do schowków pod schodami, gdzie prześpią cały rok. Przed pracą i po niej wita nas bury półmrok na dworze i trudno znaleźć jasny punkt, na który można z niecierpliwością czekać. Do Wielkanocy jeszcze 3 miesiące, do majówki jeszcze dalej, że nie wspomnę o letnim słońcu. Ogólnie klapa, chlupa i depresja.
No ale mamy karnawał! - ktoś zaprotestuje.
A i owszem, ale atmosfera jakaś taka mało zabawowa.
Sam z siebie nastrój się nie poprawi, trzeba nad nim popracować. Trzeba rozkołysać ten miesiąc i wrzucić go na dobre tory, w końcu kiedy styczeń najostrzejszy, tedy roczek najpłodniejszy i to mam zamiar osiągnąć.
Styczeń rok stary z nowym styka, czasem zimnem do kości przenika, czasem w błocie utyka.
W nowym roku, nowe myśli i silniejsza wola (żeby nie utknąć we wspomnianym błocie :)) do podejmowania małych i tych większych wyzwań.
Na początku miesiąca między innymi założyłam sobie, że:
- ograniczę słodycze: i przyznaję, że przychodzi mi to ciężko, bo koledzy w pracy co rusz kuszą pysznymi czekoladkami, zaczynam rozważać myśl, czy by nie nauczyć się przyrządzać zdrowe i smaczne smakołyki, być może trzeba odkryć w sobie kiedyś zdobytego w harcerstwie kuchcika! Czy znacie jakieś ciekawe blogi lub książki ze zdrowymi przepisami na desery?
- będę uprawiała sport minimum 2-3 razy w tygodniu: z tym idzie nieco lepiej, są nowe zajęcia w szkole Bestime na Wrocławskiej, próbuję Fit&Jump (fitness na trampolinach) i Brzucho i Pupomanii (wycisk dla pupy!) i nawet czuję zalążek endorfin :D, na youtubie ćwiczenia z Ewą Chodakowską i Natalią Gacką (ćwiczenia na brzuch), no i Fitnessblender (do wyboru, do koloru)
- będę czytać więcej i obecnie zaczytuję się książkami Katarzyny Bondy na czytniku Legimi, na razie przeczytałam Pochłaniacza, Okularnika, Florystkę i czytam Sprawę Niny Frank, dowiaduję się o zawodzie profilera, ale tak naprawdę porywa mnie wielowątkowość, historia Polski, znajomość miast i realia, w których osadzone są kryminały. Oczywiście i w tych książkach można doczepić się do lekkiego przerostu formy, aczkolwiek treść jest prawie równie pokaźna :).
- zorganizuję wyjazdy sportowe i nauczę się jeździć na nartach biegowych i uprawiać windsurfing - wyjazd na narty do Kopańca (z noclegiem w Farmie 69) 20 km od Jakuszyc jest już dopięty na ostatni guzik i zgromadziliśmy 10-osobową ekipę (Poznań, Warszawa, Kraków!) a na obóz windsurfingowy mam już zebrane oferty i mam zamiar niebawem bookować tydzień na Helu!
- będę pisać regularnie na blogu. Trochę mnie to przeraża, bo znaczy, że muszę moją codzienność opisać jako inspirację. To znaczy, taki mam zamiar. Chcę, by w moich postach mogli znaleźć swoje odbicie moi rówieśnicy ale nie tylko. I być może, żeby zmotywować do szukania natchnienia w codzienności, bo czasem, sama wiem, że o to trudno.
- będę mieć więcej czasu dla ludzi, z którymi chcę się spotkać, więcej czasu równa się mniej czasu, ale za to daje ciepłe poczucie lepszego kontaktu. Czasem frustruję się, gdy znajomi chcą się spotkać na kawę, a ja umawiam spotkanie na połowę przyszłego miesiąca. Ale potem sobie myślę, że to właśnie dzięki temu, że chcę widzieć się ze znajomymi z byłej pracy, z przyjaciółmi czy koleżankami z klasy licealnej, kolejne wieczory rezerwuję na spotkanie z nimi. Chcę wiedzieć, jak się mają, jakie marzenia i plany na ten rok snują i co u nich słychać. Jak już pisałam kiedyś, bardzo nie lubię rozmawiać przez telefon, zdecydowanie wolę spotkanie. Mój kalendarz jest pełen kolorów, pełen zajęć, wizyt, spotkań, kolacji i szybkich kaw, czasu czasem brakuje, ale za to w zamian otrzymuję coś innego :).
Styczeń, styczeń, wszystko studzi - rośliny, zwierzęta i ludzi.
Czy styczeń ostudzi i mój zapał i apetyt na ten rok? Mam nadzieję, że nie!
fot. Bartek Wesołowski