Irytują nabliższych a jednocześnie stają się naszą cechą identyfikacyjną.
Dziwią nowo poznanych ludzi i są źródłem ciepłych, choć lekko pobłażliwych, uśmiechów naszych przyjaciół.
Tworzą mozaikę naszej osobowości.
Są i raczej nie mijają. Nasze małe nawyki-idiosynkrazje.
Na co dzień wymykają się mojej uwadze, bo są absolutnie naturalne. Ale gdy spojrzę na siebie oczami drugiego człowieka (choć nie jest to zawsze takie proste) zauważam kilka zabawnych (lub mniej) dziwactw.
Niektórzy uwielbiają bawić się rogiem poduszki i tarmosić go godzinami, inni namiętnie masują sobie uszy gładząc z namaszczeniem własną małżowinę, a są i tacy, którzy nie zjedzą jabłka, jeśli nie jest ono wytarte do sucha (bez jednej kropli wody!), czy ci, którzy koniecznie muszą wyprasować nawet piżamę czy majtki, bo inaczej czują, że te nie leżą tak dobrze.
Ja na przykład robię tak (ku lekkiej irytacji najbliższych):
- Gdy piję kawę (z zalanych fusów) koniecznie łyżeczką muszę zebrać i wylać górną warstwę. Nie znoszę, gdy ten kożuszek kawowy osadza mi się na zębach.
- Choć to ponoć świadczy o braku dobrego wychowania, lubię pić z kubka, z którego wystaje łyżeczka. (Nie mogę się oprzeć temu spokojowi płynącemu z dotyku metalowego sztućća na moim policzku).
- Gdy kładę się spać, zakrywam głowę pościelą zostawiając tylko otwór na usta, nogi za to mogą być beztrosko odsłonięte. Wtedy jest mi najlepiej. Dzielić ze mną posłanie nie jest łatwo.
- Nie zasnę jednak, jeśli któraś z szuflad lub szaf w pokoju będzie uchylona. Wstanę i koniecznie ją zamknę/zasunę/zatrzasnę. Gdy nic już irytująco nie odstaje, mogę oddać się w ramiona Morfeusza.
- Jeśli przypomnę sobie leżąc już w łóżku, że nie podlałam od dwóch dni kwiatów w doniczkach, nie odpuszczę sobie (nawet jeśli padam na twarz) i zmobilizuję się, żeby jeszcze z niego wyskoczyć. Kwiaty nie mogą czekać. (Zdaje się, że moje kwiaty cierpią na nadmiar wody).
- Czasem maluję sobie paznokcie. Ale jeśli tylko jeden nie do końca wydaje mi się idealny, zmazuję wszystkie i na dłuższy czas odpuszczam sobie domowy manicure (maluję paznokcie raz na 5-6 miesięcy albo jak zerwę z chłopakiem, obecnie nie mam takiej potrzeby :)).
- Nie lubię wybierać kosmetyków, dlatego zazwyczaj kupuję pierwszy tusz, który w sklepie wpadnie mi w ręce albo powierzam kosmetyczny zakup mojej siostrze.
- Przygotowując się do wakacji, mam ułożone w stosach ubrania do zapakowania na 3 dni przed wyjazdem.
- Często siedzę na podłodze z komputerem. Przy biurku jest jakoś za sztywno, na łóżku za gorąco, a na podłodze jest stabilinie, czyli idealnie.
- Nie lubię dotykać mazistych i klejących substancji, dlatego, gdy trzeba ugnieść ciasto pomaga mi mój chłopak, koleżanka czy siostra, a krem do opalania kupuję tylko, jeśli można go rozpryskać na ciele bez zbytniego wklepywania (odpadają wszelkie tłuste olejki, blech!)
Zanim zaczniecie zastanawiać się nad Waszymi małymi osobistymi zwyczajami, zerknijcie jeszcze na fragment filmu Buntownik z Wyboru i krótki dialog poniżej :)
Sean: (...) My wife used to fart when she was nervous. She had all sorts of wonderful idiosyncrasies. You know, she used to fart in her sleep. Just thought I'd share that with you. One night it was so loud, it woke the dog up. She woke up and gone, like, "Was that you?" I said, "Yeah." I didn't have the heart to tell her. Oh, God.
Will: She woke herself up?
Sean: Yeah. Oh, Christ. But, Will, she's been dead two years and that's the shit I remember. It's wonderful stuff, you know? Little things like that. Yeah, but those are the things I miss the most. Those little idiosyncrasies that only I knew about. That's what made her my wife. Boy, and she had the goods on me too. She knew all my little peccadilloes. People call these things "imperfections," but they're not. That's the good stuff. And then we get to choose who we let into our weird little worlds. You're not perfect, sport. And let me save you the suspense. This girl you met, she isn't perfect either. But the question is whether or not you're perfect for each other. That's the whole deal. That's what intimacy is all about.