Krótko mówiąc, ma być na temat, konkretnie i, przede wszystkim, uprzejmie, z wymiany zdań ma przebijać kultura świadcząca o człowieku. Wydaje się to zresztą całkiem naturalne i nawet wspomnienie o takim wymogu wydaje się przesadą.
Oczywiście, czasem trzeba posunąć się do nieco bardziej stanowczego tonu, ale odpowiadać (dbając o interpunkcję, czyli po jednej kropce, pytajniku czy wykrzykniku na końcu zdania) zawsze grzecznie i pogodnie.
Na co dzień, wydaje mi się, jestem taka również w sytuacjach życiowych, w pracy, na ulicy, w domu - rzadko kiedy się unoszę. Na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile razy nieco bardziej się zdenerwowałam i (być może nawet) podniosłam głos przez 4 lata pracy w gimnazjum. Powiedzmy, że nie leży to w mojej naturze. I bardzo sobie chwalę, gdy strona, z którą konwersuję czy wymieniam emaile wychodzi z podobnego założenia.
Rozumiem, że czasem w pośpiechu czy nerwach, czy przez niedopatrzenie, moża się nieco zagalopować, ale można też przekazać i takie emocje w cywilizowany sposób, czyli taki, który nie zatruwa życia drugiemu.
Szkoda, że nie zawsze.
Czasem, po drugiej stronie znajdzie się jakiś frustrant, który zareaguje przesadnie, wyzwie cię od niepoważnych, dołoży: “...toż to nie do pomyślenia, czy ktoś może się tym zająć?! Za kogo się pani uważa?! czy już nikt nie pracuje, jak powinien?????? Muszę porozmawiać z osobami trzecimi, zajmijcie jakieś stanowisko, zróbcie to, co do was należy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!”. Czyli reakcja na wyrost, reakcja gwałtowna, reakcja świadcząca najbardziej i najgorzej o piszącym ( i co smutne, reakcja osoby wysoko postawionej w strukturze firmy, która przecież powinna być przykładem, przykładem wyrozumiałości i umiejętności współpracy).
I co zostaje odbiorcy takiego emaila?
Zostaje taki mały kolec w sercu i sobie tam niestety przez jakiś czas siedzi.
Człowiek, zbity, wychodzi z pracy i zbity zaczyna weekend. I nie rozumie. Bo przecież każdemu zdarzają się jakieś drobne błędy, ale to nie powód, by od razu się wyładowywać na drugim, by przelewać na niego swoje frustracje i złą energię.
I jaki jest skutek takiego komunikatu? Dwie zagniewane zniechęcone osoby i gęsta atmosfera zawieszona między nimi z nierozwiązanym problemem.
A może ja przesadzam? Może jestem nieprzyzwyczajona? Nieodporna na takie zachowanie?
I może taką nieodporną chciałabym pozostać...