Trzeba więc szybko temu ciepłolubnemu małemu marazmowi wewnętrznemu zaradzić i zorganizować sobie moje ‘po pracy’ nieco inaczej.
Po pierwsze: taniec. O tak, ten mi chodził (czy tańczył) po głowie już od jakiegoś czasu. Szast prast i voila, wygrzebałam z odmętów internetu stronę szkoły salsy w Krakowie: http://www.larosanegra.pl/ i zgłosiłam mnie i mojego chłopaka, który dowiedział się o zapisaniu na kurs już po fakcie. Przyjął to na szczęście jako ciekawe wyzwanie, co oczywiście obudziło w nim chęć odniesienia w tej dziedzinie sukcesu :). Pierwsza lekcja za nami, pełna pierwszych obaw, potknięć i śmiechu ...i stawiamy kolejne salsowe kroki. W domku towarzyszy mi salsowy rytm!
Po drugie: język. Od słowa do słowa i w głowie zrodził się pomysł, trzeba zapisać się na kolejny język. W pracy widuję dokumenty po niderlandzku, włosku, angielsku, norwesku i duńsku. Nęcił mnie też portugalski… ale bałam się, że namiesza mi nieco we włoskim, a więc decyzja zapadła. Zgłoszenie zostało wysłane, pieniądze przelane na konto szkoły, od 7 października zaczynam uczęszcząć na kurs A1 do http://www.nederlandinstituut.pl/!
Zapowiada się dużo chrumkania i chrząkania w celu opanowanie wymowy: https://www.youtube.com/watch?v=khmKsLbFJBk
Po trzecie: Kraków.
Przyjaciel podarował mi książkę Zrób to w Krakowie.
Książka z oryginalnym doborem zdjęć (wszystkie nieco jesienne i mało turystyczne) i polecanych miejsc do zobaczenia i wydarzeń do przeżycia.
Trafiła w moje ręcę w kawiarni Konfederacka 4 (https://www.facebook.com/konfederacka4) i tę samą Konfederacką 4 polecają autorzy książki. Miejsce nieco na uboczu (czyli poza Kazimierzem i RYnkiem), ale warte odwiedzenia. Bardzo ciekawy wystrój i miejscówka, i wejście pośród zieleni z lampionami oświecającymi schody.
A co jeszcze warto zrobić w Krakowie? O tym w kolejnych postach ;)