Raczej nie, prawda?
Nie czujemy zazwyczaj tak trywialnej potrzeby, bo przecież pralka jest jak powietrze. Ona była, jest i będzie i dzięki niej jakoś egzystujemy.
Jest jak chleb, staje się codziennością każdego z nas, wrasta naturalnie w nasze domostwo. Jest jak łóżko, jest nieodzownym elementem wyposażenia mieszkania. Jest jak kalendarz Google na komputerze, jest świetnym organizerem czasu i pozwala go zaoszczędzić. Pralka to po prostu dobry przyjaciel, którego rzadko tak naprawdę doceniamy, a on mimo wszystko trwa przy naszym boku.
A zaczynamy za nim tęsknić, jak tylko zniknie z naszego horyzontu... jak i w moim przypadku.
Ponad dwa tygodnie bez pralki, to jak rozłąka z ukochanym, która jednocześnie pozwala nam przemyśleć kilka spraw ‘na odległość’, docenić i podjąć mądre decyzje.
Przede wszystkim, jaki model tak naprawdę by mnie usastysfakcjonował? Czy młodszy, czy starszy, czy sprawdzony, czy artystycznie doświadczony przez życie, czy może unoszony falą popularności?
Wszystkie czynniki należy w swoim sercu i głowie wstrząsnąć (bez zmieszania) i wyciągnąć wnioski.
Warto zajrzeć na strony randkowe takie jak: Randka na każdą kieszeń (dla każdego coś miłego) i Pralka szuka żony, gdzie najlepsze sztuki prezentują swoje atuty i mierzą się w bezlitosnych pojedynkach.
Gdy już dokonamy wyboru, skorzystajmy z usług portalu Zakochany-Niespłukany (który jak się okazuje mniej słono każe sobie płacić za swaty) i tam zamówmy ‘dobry towar’!
Dwa dni później pukanie do drzwi sprawia, że serce każdej kobiety zabije mocniej i oto przed wejściem pojawia się cudownie lśniący, nieskazitelnie gładki, pełen siły i obietnic nowy model (w moim przypadku o słodkim imieniu: Samsung WF70F5E0W2W).
Pierwszemu spotkaniu towarzyszy lekka nuta rozkosznego romantyzmu, jako że nowy towarzysz delikatnie pomrukuje przy pracy z każdą minutą się rozkręcając, by szybko doprowadzić do przegrzania przewodów i spektakularnego zgaśnięcia świateł! Co za kreatywność!!!
(W tym momencie mój dzielny chłopak biegnie na korytarz i z wymowną miną oddaje się wymianie bezpieczników, sugerując, że tak oto kończą się niebezpieczne związki i zabawy…)
Ale gdy tylko światła na nowo rozbłyskują nad naszymi głowami, zalotnie puszczam oko do mojej nowej pralki i wiem, że jesteśmy na dobrej drodze do…. żyły długo i szczęśliwie!
P.S. Spieszę dodać, że pan Samsung całkiem naturalnie, w swojej mocy, spodował spięcie w naszej instalacji elektrycznej, która, nie podoławszy tak silnemu wrażeniu, podśpiewując za Johnem Travoltą: 'Cause the power you're supplying / It's electrifying! skapitulowała, a nie chcąc rezygnować z tak wstrząsających doznań, poprosiła o nowy, silniejszy bezpiecznik.
Just in case.
Pralka, instalacja, chłopak i ja mamy się dobrze.